Po bardzo emocjonującym meczu Anwil Włocławek przegrał z Kingiem Szczecin 92:94. Rottweilery miały rzut na zwycięstwo, ale okazał się nieskuteczny.
TŁO: Mimo trudnego spotkania w FIBA Europe Cup w środku tygodnia, Rottweilery musiały podejść odpowiednio skoncentrowane do niedzielnego meczu. Zarówno Anwil Włocławek, jak i King Szczecin, szukały swojej trzeciej wygranej w ORLEN Basket Lidze.
KLUCZOWY MOMENT: Choć rywale prowadzili przez niemalże całe spotkanie, Rottweilery nie odpuściły do samego końca. W czwartej kwarcie trójki Isaiaha Muciusa i Erica Locketta dały nadzieję i pozwoliły zbliżyć się do gości na trzy punkty (81:84). Mucius był skuteczny także w kolejnych akcjach, gdy zegar nieubłaganie zbliżał się do końca, a włocławianie nadal gonili. Na 45 sekund Amerykanin doprowadził do stanu 90:92, lecz w odpowiedzi skuteczny był Jovan Novak. Włocławianie mieli jednak szansę - 17 sekund przed końcem Mucius wymusił przewinienie, które zamienił na dwa celne osobiste. Po chwili święta praca całego zespołu sprawiła, że Przemysław Żołnierewicz pod presją podał niedokładnie. Piłkę przejął Lockett i podał do Muciusa. Amerykanin przygotował sobie indywidualną akcję, lecz ostatecznie zgubił rytm i rzucił przez ręce. Spudłował i choć po meczu nikt nie miał do niego pretensji, wynik meczu boli. To trzecie spotkanie, w którym Rottweilery przegrywają jednym bądź dwoma punktami…
NAJLEPSZY W ANWILU: Michał Michalak był najlepszym strzelcem zespołu. Brał na siebie ważne rzuty, które pozwoliły zbliżyć się do rywala. Mecz zakończył z dorobkiem 22 punktów (siedem celnych na 14 rzutów z gry), czterema zbiórkami, jedną asystą oraz dwoma przechwytami.
DRUGI PLAN: Kolejna tytaniczna praca pod koszem ze strony Mate Vucicia. Chorwat zapisał na swoim koncie 14 punktów, miał dziewięć zbiórek oraz jedną asystę i stoczył bardzo twardy pojedynek z Nemanją Popoviciem (10 punktów, dwie zbiórki). Warto zatrzymać się także przy Isaiah Muciusie, który 16 ze swoich 19 punktów zdobył po przerwie oraz A.J. Slaughterze, który w 16 minut zgromadzi 11 punktów (4/7 z gry), grając w ofensywie tak, jak na weterana przystało. Niestety, problemem całego zespołu w tym meczu nie był atak, a defensywa.
STATYSTYKA: Punkty z ławki przemawiały na korzyść rywali. Rezerwowi Kinga zdobyli 38 punktów, podczas gdy zmiennicy Anwilu mieli ich tylko 16. Choć Rottweilery popełniły tylko siedem strat (przy 14 rywali), nie udało się tego w pełni wykorzystać, by wyjść zwycięsko z tego meczu.
CYTAT: - Zdobyliśmy 92 punkty, więc ofensywnie ten mecz był na odpowiednim poziomie. Boli jednak to, że przez dwie kwarty rywale rzucili nam aż 60 punktów. Weszliśmy w ten mecz bardzo dobrze, wymuszając błąd 24 sekund, ale potem nie umieliśmy znaleźć swojego rytmu. Brakowało płynności. W ostatniej akcji popełniliśmy minimalny błąd – mogliśmy rozegrać to trochę lepiej. Mogliśmy rozegrać tę akcję po prostu w szybszym tempie, wówczas wyizolowany do gry Isaiah mógłby rzucić z łatwiejszej pozycji lub wymusić faul. Koniec końców oddawaliśmy trudny rzut, o który nie można mieć pretensji - podsumował spotkanie trener Grzegorz Kożan.
COMING SOON: W poniedziałek Rottweilery wyruszają do Kosowa na mecz w ramach FIBA Europe Cup. W środę 29 października, włocławianie zagrają z Trepcą Mitrowica. Spotkanie rozpocznie się o godz. 19:00.
Anwil Włocławek - King Szczecin 92:94 (14:18, 29:29, 22:31, 27:16)
Anwil: Michalak 22, Mucius 19, Vucić 14, Fridriksson 12, Slaughter 11, Locket 9, Furmanavicius 2, Borowski 2, Pearson 1, Kołodziej 0, Słupiński 0
MKS: Roberts 14, Gielo 14, Kostrzewski 11, Roach 11, Freidel 10, Popović 10, Novak 9, Żołnierewicz 7, Egner 5, Hustak 3