Rottweilery goniły, odrobiły duże straty, a w końcówce wyszły nawet na prowadzenie – niestety w ostatnich sekundach King Szczecin był skuteczniejszy. Rywale wygrali na swoim terenie 82:76.
TŁO: Po bańce na Litwie Rottweilery nie miały dużo czasu na regenerację. Włocławianie chcieli jednak napędzić się dwoma ostatnimi zwycięstwami – King na swoim terenie zamierzał powstrzymać te zapędy.
KLUCZOWY MOMENT: Anwil nie poddał się mimo dużych strat, a w czwartej kwarcie zbliżył na odległość jednego posiadania. Po bardzo trudnej akcji Jamesa Bella Rottweilery objęły nawet prowadzenie 76:75. Trójką odpowiedział na to Filip Matczak. Niedługo później faulowany Stacy Davis wykorzystał oba rzuty wolne (80:76). Po przerwie na żądanie (19 sekund przed końcem) z dystansu próbował James Bell. Piłka wykręciła się jednak z obręczy, a po drugiej stronie parkietu z linii nie pomylił się Sherron Dorsey-Walker, co przesądziło o losach pojedynku.
NAJLEPSZY W ANWILU: Z bardzo dobrej strony zaprezentował się dziś Jonah Mathews. Rozgrywający pod nieobecność Kamila Łączyńskiego przejął więcej obowiązków. Z łatwością mijał rywali (6/8 za dwa), dzięki jego trójkom Anwil gonił wynik (4/7 w tym aspekcie). Trafił 10/15 z gry, łącznie miał 26 punktów, pięć asyst, cztery zbiórki i przechwyt.
DRUGI PLAN: W drugiej połowie dużo odpowiedzialności wziął na siebie James Bell. Po zmianach w obronie odpowiadał za Stacy’ego Davisa i długimi fragmentami udanie go powstrzymywał. Więcej grał też z piłką w ręku, wykorzystywał przewagę atletyzmu i punktował z wymagających pozycji. Skończył z 17 oczkami, siedmioma zbiórkami, czterema asystami i dwoma przechwytami. 18 punktów, cztery zbiórki, asystę i przechwyt zanotował Kyndall Dykes. Od trzeciej kwarcie przyciskał mocniej po obu stronach boiska. Najlepiej na tablicach wypadł Luke Petrasek – Amerykanin obok dziewięciu zbiórek miał również sześć punktów, przechwyt i blok.
STATYSTYKA: Trzeba oddać przeciwnikom, że zaczęli mecz w świetnym stylu – nawet przy dobrej defensywie Anwilu piłka znajdowała drogę do kosza. Rottweilerom na początku brakowało skuteczności oraz dbałości o piłkę. Łącznie włocławianie popełnili 17 strat. Wprawdzie szczecinianie bezpośrednio po nich nie punktowali często, ale brak płynności odbijał się na grze Anwilu.
KONFERENCJA: – Zaczęliśmy bardzo powoli. W pierwszej kwarcie popełniliśmy chyba sześć strat – na wyjeździe oznacza to –10 punktów, może nawet więcej. W drugiej połowie zagraliśmy tak, jak powinno to wyglądać przez cały mecz. Doprowadziliśmy do tego, że wygrywaliśmy jednym punktem. W takim momencie jedna akcja może zadecydować o wyniku starcia. Z drugiej połowy jestem zadowolony. W pierwszej ulegliśmy naciskowi, takiemu pchaniu. Patrzyliśmy, rozglądaliśmy się. Zamiast również grać w rugby cofnęliśmy się. Po przerwie też zaczęliśmy grać w ten sposób i mamy tego wynik. 17 naszych strat też z pewnością nie pomogło – podsumowywał trener Przemysław Frasunkiewicz.
COMING SOON: Rywal się nie zmienia – inne będą natomiast okoliczności. W czwartek o godz. 18:00 Anwil zmierzy się z Kingiem w ramach Suzuki Pucharu Polski. Transmisję telewizyjną przeprowadzi Polsat Sport, zapraszamy też do Radia Rottweilery na klubowy YouTube.
King Szczecin – Anwil Włocławek 82:76 (28:15, 22:21, 14:22, 18:18)
King: S. Davis 25, Matczak 21, Dorsey-Walker 14, Borowski 13, Bartosz 5, Kikowski 2, T. Davis 1, Langevine 1, Kroczak 0
Anwil: Mathews 26, Dykes 18, Bell 17, Petrasek 6, Bojanowski 5, Dimec 4, Frąckiewicz 0, Kowalczyk 0, Olesinski 0, Szewczyk 0, Woroniecki 0
Rottweilery w drugiej połowie pokazały charakter - niestety, pod koniec rywale przechylili szalę na swoją stronę. Za kilka dni będziemy mogli się zrewanżować w ramach Suzuki Pucharu Polski #plkpl @PLKpl pic.twitter.com/ll5MeAHPNC
— Klub Koszykówki Włocławek (@Anwil_official) February 13, 2022