Oficjalna strona Klubu Koszykówki Włocławek

Zmień język:

Historia Anwilu #20 | Czarni Słupsk - Anwil Włocławek 79:81

Sobota, 11 Lipca 2020, 13:54, Michał Fałkowski

Gdy w 38. minucie Czarni Słupsk wygrywali różnicą 11 oczek, fani gospodarzy świętowali. Wówczas Dante Swanson wspiął się na szczyt swoich umiejętności i zapewnił Anwilowi zwycięstwo po dogrywce.

Choć skład Anwilu Włocławek na początku sezonu 2004/2005 nie powalał na papierze (po rozczarowaniu rok wcześniej i tylko czwartym miejscu doszło do niemalże całkowitej przebudowy), trzeba przyznać, że Rottweilery szybko złapały rytm.

Dante Swanson w parze z Gintarasem Kadziulisem i Rinaldsem Sirninsem radzili sobie nadzwyczaj dobrze na obwodzie, a Gatis Jahovics i Robert Witka dostarczali punktów ze skrzydeł. I nawet brak klasowego centra – początek sezonu bez nominalnego pierwszopiątkowego środkowego; sprowadzony po kilku tygodniach Malcolm Mackey okazał się niewypałem – nie przeszkadzał Anwilowi.

Problemy zaczęły się jednak w meczu czwartej kolejki. Czarni Słupsk zawsze byli niewygodnym rywalem, a hala Gryfia trudnym miejscem do gry. Nic więc dziwnego, że 38. minucie spotkania gospodarze wygrywali 65:54 i wszyscy powoli przyjmowali do wiadomości pierwszą porażkę w sezonie. Wszyscy poza Dante Swansonem. Zajrzyjmy w archiwa Gazety Wyborczej i tekst z 7 listopada 2004.

Malutki Amerykanin, który już w ubiegłym sezonie w bydgoskiej Astorii często pokazywał, że uwielbia rzucać i zdobywać punkty, w Anwilu do tej pory miał raczej inne zadania. - Trener oczekuje ode mnie rozgrywania akcji. Rzucać powinienem wtedy, gdy jestem pewien, że będzie to skuteczne - mówi Swanson. W sobotni wieczór w hali w Słupsku pierwszy raz w sezonie pokazał, że ma potencjał, aby być jedynym z najlepszych strzelców ligi w tym sezonie. Aby to udowodnić, potrzebował zaledwie kilkudziesięciu ostatnich sekund regulaminowego czasu gry i pięciu minut dogrywki.

W 38 min włocławianie, którzy byli faworytem meczu z Czarnymi, sensacyjnie ulegali 54:65. Wtedy Swanson najpierw po wejściu pod kosz oddał piłkę na obwód do Przemysława Frasunkiewicza, a ten trafił za 3 pkt. Chwilę później sam celnie rzucił z dystansu. Gdy gospodarze - ciągle już niemal pewni sukcesu - wznowili akcję, rozgrywający Anwilu odebrał im piłkę i w kontrze jeszcze raz nie pomylił się przy kolejnej "trójce". W ciągu kilkudziesięciu sekund znowu trafił, poprawił zza linii 6,25 m Robert Witka i było tylko 66:63 dla Czarnych. Gdy do końca meczu pozostawało 20 sekund, słupszczanie zaczęli popełniać błąd za błędem. Najpierw rozgrywający gospodarzy Matt Crenshaw nie trafił żadnego z dwóch rzutów osobistych. Później, przy 3-punktowym prowadzeniu, nie zdecydowali się na faul taktyczny i pozwolili gościom na dwie kolejne próby rzutów z obwodu. Za pierwszym razem pomylił się Witka, ale po zbiórce i na sekundę przed końcem piłka trafiła do Swansona. Ten błyskawicznie złożył się do rzutu i trafił trzeci raz z dystansu w ciągu jednej minuty! W całym meczu na 12 prób udanych było aż siedem.

W dogrywce włocławianie objęli niewielkie prowadzenie, które utrzymali do końca meczu. Sukces zawdzięczają głównie Swansonowi (…) . - Anwil wygrał szczęśliwie - przyznał szkoleniowiec Czarnych Jerzy Chudeusz. - Taka porażka boli - dodał. Andrej Urlep, szkoleniowiec włocławian, komplementował słupszczan. - Dobrze, że wygraliśmy, bo to gospodarze zasługiwali na zwycięstwo. Bardzo źle grali zawodnicy z ławki. Przez Kestutisa Marculonisa i Mackeya Czarni prawie wygrali to spotkanie w normalnym czasie - stwierdził.

Mecz dzięki uprzejmości TV Kujawy i pana Andrzeja Urlicha.

Czarni Słupsk – Anwil Włocławek 79:81 (16:25, 18:8, 14:14, 18:19, 13:15)

Czarni: Reed 14, Grudziński 13, Pluta 11, Żytko 11, Seweryn 9, Rospara 8, Crenshaw 7, Majchrzak 6

Anwil: Swanson 32, Witka 11, Radke 10, Jahovics 8, Kadziulis 8, Piński 6, Frasunkiewicz 5, Mackey 1, Marciulonis 0, Sirsnins 0