Oficjalna strona Klubu Koszykówki Włocławek

Zmień język:

Dejan Mihevc: Szacunek do rywala, ale też szacunek do samego siebie

Piątek, 26 Czerwca 2020, 12:11, Michał Fałkowski

Tuż po podpisaniu kontraktu z Anwilem Włocławek, nowy trener Dejan Mihevc udzielił pierwszego wywiadu.

Michał Fałkowski: Jakie emocje towarzyszą trenerowi po podpisaniu kontraktu z Anwilem Włocławek?

Dejan Mihevc: To dla mnie naprawdę wielka sprawa. Mogę powiedzieć, że jestem zaszczycony. Anwil Włocławek ma wielką historię, a ja mam szacunek do tego klubu, całej organizacji oraz kibiców, a w pamięci – obraz włocławskich fanów, którzy zgotowali fantastyczną atmosferę chociażby podczas meczów finałowych.

Jakie to było uczucie pokonać Anwil Włocławek w Hali Mistrzów w jednym z meczów finałowych? Wyjątkowe?

- Mówiąc szczerze: liczyło się zwycięstwo, więc cieszyłem się z niego, ale tak samo jak człowiek cieszy się z każdego innego zwycięstwa w play-off. Każda wygrana dostarcza wielkich emocji. Tamten mecz był oczywiście bardzo ważny, zwycięstwo też, ostatecznie Anwil jednak nas pokonał. Niemniej – w Toruniu dokonaliśmy wówczas bardzo dużej, historycznej rzeczy, z której dziś, z perspektywy czasu, jestem bardzo dumny.

Wracając do tamtego zwycięstwa – nie tylko w play-off, ale ogółem w koszykówce nie ma łatwych meczów, trzeba robić wszystko, aby wygrać każdy z nich. Takie mam podejście i to dotyczy wszystkich aspektów w tym sporcie. Na przykład, jeśli koszykarz rzucił już 29 punktów w meczu, to powinien chcieć rzucić 30, bo tak okazuje szacunek do rywala i samego siebie.

Wspomina jeszcze trener rozgrywki 2018/2019 i wspomniane finały play-off?

- Oczywiście pamiętam, ale to nie jest tak, że myślę o tym często. Ja wychodzę z bardzo prostego założenia: „Albo wygrywasz, albo się uczysz”. Wszystkich meczów nie można wygrać, ale trzeba chcieć wygrać wszystkie. Gdy jednak już przegrasz, to wtedy ucz się czegoś na bazie tej porażki, wyciągaj wnioski. I podchodź do wszystkiego z szacunkiem. Tylko tak możesz dokonywać usprawnień w swoim działaniu, tylko tak możesz iść dalej. Gdybyś tylko wspominał przeszłość, ale nie wyciągał wniosków to wówczas nie mógłbyś iść do przodu. Tak działam i jako człowiek, i jako trener.

W swojej karierze prowadziłem zespół w dziewięciu bataliach o coś. Trzykrotnie w meczach o Superpuchar – wszystkie wygraliśmy; trzykrotnie w rywalizacji o krajowe puchary – dwa wygraliśmy; oraz trzy razy byłem ze swoimi drużynami w finałach play-off – wygraliśmy dwukrotnie. Dwie przegrane w dziewięciu starciach o trofeum to całkiem niezły wynik i dobrze obrazuje to, o czym powiedziałem wcześniej: „Albo wygrywasz, albo się uczysz”.

A tak tytułem końca – uważam, że rywalizacja włocławian z torunianami była ozdobą, zwieńczeniem i piękną promocją polskiej koszykówki. I nawet jeśli po ostatecznej przegranej byłem niezadowolony, smutny czy rozgoryczony, to jednak po jakimś czasie uzmysłowiłem sobie, że to drugie miejsce to tak naprawdę wielki, historyczny sukces dla Twardych Pierników.

Nie mogę nie zadać tego pytania. Czy wejście w buty po Igorze Miliciciu traktuje trener jako wyzwanie?

- Zdaję sobie sprawę, że takie pytania będą się pojawiać, ale chciałbym podkreślić z całą mocą: nie jestem we Włocławku po to, aby porównywać się do kogokolwiek. Oczywiście, mam olbrzymi szacunek do Igora Milicicia, zresztą mam szacunek do wszystkich trenerów-rywali. Igor jest świetnym szkoleniowcem, wiele osiągnął we Włocławku, zapisał kapitalną historię i tego nie można zapominać. Ale mam też szacunek do samego siebie, swojej pracy i swojej historii. Chcę więc dać temu klubowi, miastu i fanom wszystko, co w mojej mocy, abyśmy razem kontynuowali wyjątkową historię klubu i odnosili nowe sukcesy.

Negocjacje z klubem odbyły się błyskawicznie…

- Mam to szczęście, że może raz czy dwa razy w życiu moje negocjacje z klubami przedłużały się i rozciągały w czasie. W większości przypadków byłem bardzo konkretny, kluby też i szybko się dogadywaliśmy. Tak samo było teraz. W pewnym momencie klub postawił na mnie, ja też skoncentrowałem się na Anwilu, mieliśmy wspólny interes. Wszystko odbyło się profesjonalnie.

Nie miał trener żadnych wątpliwości? Na przykład nie do końca wyklarowana jest sytuacja z Ligą Mistrzów – cały czas czekamy na ostateczną decyzję.

- Wychodzę z założenia, że nie można poświęcać energii na to, na co de facto nie masz wpływu, bo wtedy może okazać się, że nie masz czasu, aby zajmować się tym, co naprawdę istotne. Klub nie ma wpływu na decyzję BCL, ja też nie, więc… nie skupiamy się teraz na tym. Skupiamy się na tym, aby jak najszybciej zbudować jak najlepszy skład. To jest coś, na co rzeczywiście mamy wpływ.

Możemy zdradzić, że pierwsze rozmowy z zawodnikami rozpoczął trener natychmiast po odesłaniu kontraktu do klubu.

- Razem z klubem pracujemy teraz nad tym bardzo mocno. Nie potrafię powiedzieć czy efekty pojawią się już za moment czy dopiero za kilka dni – nigdy nie można przewidzieć jak ułożą się rozmowy z zawodnikami oraz ich agentami – ale mogę zapewnić, że ten rollercoaster wkrótce ruszy.

Jaki to będzie Anwil Włocławek?

- Drużynowy. Zespołowy. Nie będziemy uzależnieni od jednego zawodnika. Bardzo cenię sobie graczy, którzy oddają serce i walczą za swój klub, swoją ekipę i swoich kibiców. Cenię też graczy, którzy zdają sobie sprawę z tego, że sukcesy można osiągać tylko wtedy, gdy wszyscy na pierwszym miejscu stawiają zespół. Potrzebuję walecznych, świadomych graczy i takich będziemy szukać. Charakter koszykarzy jest dla mnie bardzo ważny. Gdy zawodnik ma odpowiedni charakter, może przełamywać kolejne bariery, pokonywać swoje słabości, rozwijać się… W gruncie rzeczy właśnie to jest istotne. Dobierasz graczy, którzy pasują do zespołu mentalnie, aby koniec końców dali klubowi sukces i samemu rozwinęli się jako zawodnicy.

Na ten moment najważniejsze jest oczywiście pozyskanie polskich koszykarzy, którzy będą fundamentem tego zespołu. Nie oznacza to oczywiście, że nie rozglądamy się już za obcokrajowcami, ale Polacy to obecnie priorytet. Niestety, na ten moment nie mogę i nie chcę zdradzić żadnych nazwisk. Kibice muszą przyzwyczaić się, że ja nigdy nie wskazuję na nikogo indywidualnie w żadnym kontekście. Liczy się drużyna.