Oficjalna strona Klubu Koszykówki Włocławek

Zmień język:

Historia Anwilu #15 | Deichmann Śląsk Wrocław - Anwil Włocławek 84:101

Czwartek, 11 Czerwca 2020, 10:26, Michał Fałkowski

W sezonie 2004/2005 po raz kolejny doszło do „Świętej Wojny”, ale tym razem już na etapie ćwierćfinału. Zobaczcie mecz numer cztery, w którym szaleli Joe Crispin oraz Gintaras Kadziulis.

Po sezonie 2003/2004 – zakończonym nieobronieniem mistrzostwa, a co gorsza nawet brakiem awansu do finału – wiadomo było, że skład zespołu trzeba będzie przebudować. Andrej Urlep pozostawił w drużynie niewielu, m.in. Roberta Witkę, Gintarasa Kadziulisa, Gatisa Jahovicsa.

Odeszli Armands Skele, Sharone Wright, Dusan Bocevski czy Donatas Zavackas, doszli za to Kęstutis Marciulionis, Dante Swanson, Rinalds Sirsnins czy Przemysław Frasunkiewicz. Skład nie był imponujący, ale gra się układała. Pierwsze spotkanie włocławianie przegrali dopiero w 9. kolejce.

Zadyszka przytrafiła się jednak w styczniu i lutym (dodatkowo długotrwałych kontuzji doznali: Witka, Swanson oraz Seid Hajrić), więc w klubie uznano, że potrzeba zmian i wielkich wzmocnień. W ten sposób na Kujawy trafili kolejno: mający gigantyczne doświadczenie zawodnicy z Bałkanów Dragan Vukcević i Dusan Jelić, a także duet amerykańskich obrońców Ed Scott – Joe Crispin. Zwłaszcza ten ostatni nie był znaną postacią, ale szybko zaskarbił sobie respekt wśród kibiców oraz rywali.

Anwil złapał rytm, wygrał cztery kolejne mecze i przed play-off zajął drugą lokatę. Siódme miejsce przypadło Deichmannowi Śląskowi Wrocław, więc w ćwierćfinale miało dojść do „Świętej Wojny”. Kontekst był o tyle ciekawszy, że w lutym wrocławianie wygrali w Hali Mistrzów (choć z graczy zatrudnionych w trakcie sezonu w składzie był jedynie Jelić).

Anwil wygrał dwa pierwsze mecze u siebie, ale z wielkimi problemami (76:74 i 86:84), trzecie spotkanie zwyciężyli wrocławianie (90:72) i wydawało się, że w serii może dojść do pięciu spotkań. Przez dwie i pół kwarty pojedynku numer cztery wrocławianie byli równorzędnym rywalem dla Anwilu, lecz w kluczowym momencie górę wzięły jednak umiejętności Rottweilerów. Włocławianie wygrali czwartą kwartę 32:19, cały mecz 101:84, a Joe Crispin rzucił w decydującym fragmencie 14 punktów.

Oto co pisała wówczas Gazeta Wyborcza: - Jeszcze pierwsza połowa czwartkowego meczu wyraźnie wskazywała, że to Śląsk jest lepszym zespołem w serii ćwierćfinałowej i większość kibiców spokojnie myślała o piątym spotkaniu. Wrocławianie znowu grali świetnie - dokładnie wiedzieli, gdzie i po co mają pobiec, podczas gdy Anwil więcej punktów zdobywał po błędach rywala niż własnych przemyślanych akcjach. Po czym nastąpiła druga połowa, w której istniał już tylko jeden zespół (…) W Śląsku po raz pierwszy w tej serii zawiedli rezerwowi. (Tomasz) Jankowski już po kilku akcjach musiał ich z powrotem sadzać na ławce. Liderzy natomiast to nie tej klasy koszykarze, co Gintaras Kadziulis czy Joe Crispin, którzy sami mogą rozstrzygnąć losy meczu.

Zwłaszcza to ostatnie zdanie to była prawda.

Deichmann Śląsk Wrocław – Anwil Włocławek 84:101 (28:19, 21:26, 16:24, 19:32)

Deichmann Śląsk: Autry 31, Ignerski 20, Kobale 12, Kiausas 6, Randle 6, Hyży 5, Skibniewski 3, Chanas 1, Grafs 0

Anwil: Vukcević 22, Kadziulis 21, Crispin 17, Jahovics 15, Jelić 10, Nagys 8, Scott 6, Radke 2, Witka 0, Sirsnins 0

Materiał oublikowany dzięki uprzejmości TV Kujawy oraz Andrzeja Urlicha.