Oficjalna strona Klubu Koszykówki Włocławek

Zmień język:

Arkadiusz Lewandowski: Nie panikujemy

Środa, 11 Marca 2020, 13:18, Michał Fałkowski

Mecze bez fanów, straty finansowe, karnety, zamykające się okienko, brak wzmocnień, powroty graczy po kontuzjach. O tym wszystkim w wywiadzie mówił prezes zarządu KK Włocławek, Arkadiusz Lewandowski.

MICHAŁ FAŁKOWSKI: Planowaliśmy ten wywiad z kilkudniowym wyprzedzeniem, a głównym punktem rozmowy miała być sytuacja kadrowa zespołu. Chyba jednak wypada zacząć od wydarzeń wagi ciężkiej…

ARKADIUSZ LEWANDOWSKI: Wirus COVID-19. Od kilku dni jestem w tej sprawie w kontakcie z Prezesem Radosławem Piesiewiczem. Były sygnały, że mogą zostać wdrożone stanowcze rozwiązania i… na ten moment gramy przy pustych trybunach „do odwołania”, czyli możliwe, że nawet do końca play off.

Nie mamy jednak na to żadnego wpływu.

- Vis maior. Koszykówka jest dla nas ważna, we Włocławku to religia. Ale nic nie jest ważniejsze, niż zdrowie ludzi. Zostały podjęte decyzje i dostosowujemy się do nich. I nie panikujemy.

Myślałem, że prezes powie: liczymy straty.

- Aktualna sytuacja uderzy we wszystkich, w każdą branżę, także w sport, także w nas. Mając nadzieję, że sytuacja wróci jak najszybciej do normy, zachowujemy spokój. Faktem jest, że w przypadku jeśli nie będziemy grali dla kibiców, rozgrywanie play-off ma mały sens. A to w przypadku Anwilu Włocławek może przynieść przynajmniej milion zł straty.

Najbliższy mecz w Hali Mistrzów 28 marca. Przy pustych trybunach.

- Powtórzę: w sytuacji w jakiej jesteśmy profilaktyka jest najważniejsza. Choć fakt gry przy pustych trybunach nie będzie niczym miłym.

Kibice zastanawiają się z pewnością co teraz w związku z całosezonowymi karnetami?

- Za wcześnie na rozpisywanie jakichkolwiek scenariuszy. To, co dzieje się w tym momencie to siła wyższa. Nie mogliśmy tego przewidzieć, nie mamy na tę sytuację żadnego wpływu. Nikt nie ponosi winy za zaistniałą sytuację – ani my, jako gospodarz meczów, ani Polska Liga Koszykówki, która de facto jest organizatorem rozgrywek.

Tu i ówdzie słychać głosy samych kibiców, że wobec trudnej sytuacji klubu w kontekście grania przy pustych trybunach, fani nie powinni domagać się zwrotu za niewykorzystane mecze, wszak takie działanie jeszcze mocniej uderzałoby w finanse klubu.

- Słyszałem tego typu głosy, są też komentarze dokładnie odwrotne. Na tę chwilę nie odbył się we Włocławku jeszcze żaden mecz bez udziału kibiców. Jeśli sytuacja się nie unormuje za jakiś czas i rzeczywiście będziemy zmuszeni grać bez naszych fantastycznych kibiców, to wówczas będziemy chcieli im to zrekompensować w jakiś ładny sposób.

Tyle tła, ale jeśli prezes pozwoli: przejdziemy do kwestii kadrowych. Dziś o 16:00 zamknie się okienko transferowe. Klub ma trzech kontuzjowanych graczy, czy kibice mogą oczekiwać transferu „za pięć dwunasta”?

- Nie. Nie wzmocnimy zespołu rzutem na taśmę.

A były takie plany?

- Były i nie były.

Co to znaczy?

- Z jednej strony – kontuzje mocno osłabiają potencjał zespołu i dlatego rozważaliśmy dokonanie wzmocnień. Z drugiej strony – sytuacja na rynku sprawia, że byłaby to „łapanka”, a nie selekcjonowanie potencjalnego nabytku pod kątem jego umiejętności czy przydatności do zespołu. 

Mamy w składzie sześciu obcokrajowców, zawarcie siódmego kontraktu spowodowałoby, że za kilka tygodni – po powrocie McKenziego Moore’a i Shawna Jonesa – mielibyśmy niepotrzebny kłopot bogactwa. Nie chcieliśmy kontraktować gracza na okres kilku tygodni, bo i nie zdąży się zaaklimatyzować w zespole, a i nikt poważny nie chce znów szukać pracodawcy w Europie tuż przed zamknięciem okienek transferowych w Europie.

No i kwestia budżetu klubu. Całość zaplanowanych przed sezonem wydatków na zespół jest już rozdysponowana (mogę przy okazji zdradzić, że McKenzie Moore to gracz z wyższą wartością kontraktu, niż Tony Wroten). Po drugie kolejna licencja dla gracza zagranicznego kosztowałaby kilkadziesiąt tysięcy złotych, niemniej jednak gdyby miało to sens, to wówczas byłbym skłonny rozważyć tę opcję. Wówczas trzeba by dokonać pewnych przewartościowań w ramach budżetu, ale… Nic takiego się jednak nie wydarzy.

Naprawdę nie było żadnych zawodników, którzy spełniliby wymagania?

- Z uwagi na to, co mówiłem wcześniej nie braliśmy w ogóle wariantu zakontraktowania koszykarza zagranicznego. A Polacy… Cóż, wiem, że fani widzieli u nas w zespole różne nazwiska, lecz prosto jest napisać „niech wezmą Tomka Gielo”. Tak to jednak nie działa.

Czy zdradzi prezes, z którymi zawodnikami prowadzone były rozmowy? Kibice podpowiadali raz po raz: Tomasz Gielo, Aleksander Balcerowski, Michał Ignerski, Jakub Wojciechowski, a nawet Adam Hrycaniuk.

- Ten ostatni przypadek jest zwłaszcza ciekawy. Rozumiem myślenie życzeniowe kibica, że „mogliby kupić Hrycaniuka”, bo ten wedle słów trenera „nie przyszedł” na któryś tam mecz, i zawodnik z pewnością chętnie zmieni otoczenie i „przyjdzie” do naszego klubu. Ale pamiętajmy, że Adam to nie pietruszka w markecie i się go nie kupuje, a w Arce pracują ludzie myślący i nam go nie „sprzedadzą” (śmiech).

Olek Balcerowski praktycznie nie gra w swoim klubie, Tomasz Gielo wypadł poza kadrę, bo jego klub zatrudnił dodatkowych graczy, obaj rozważali zmianę otoczenia. Anwil walczy o obronę mistrzostwa Polski. Połącznie wydaje się idealne.

- Wydaje się idealne, to prawda, ale tylko w teorii. Każdy z zawodników ma swoje problemy, kluby też. Sondowaliśmy sytuację chłopaków, ale z różnych przyczyn nie było szans na podjęcie konkretnych rozmów. Obecny klub Olka nie widział możliwości, aby go puścić do Polski nawet na wypożyczenie, a Tomek uznał, że na razie nie chce grać w Polsce. Trzeba to uszanować.

Jakub Wojciechowski trafił do Legii. Mógł do Anwilu?

- Jakub Wojciechowski zapisał się w naszym złotym sezonie 2017/2018, zawsze będę wypowiadać się o nim ciepło, ale przez ostatnie kilka miesięcy nie grał w koszykówkę z uwagi na problemy zdrowotne. Życzę Kubie wszystko dobrego, niech mu się wiedzie w Legii i niech Legia ma z niego pożytek.

Na koniec: Michał Ignerski.

- Z Michałem rozmawialiśmy wiele razy na temat jego ewentualnego powrotu do gry. Dla Michała drzwi do zespołu zawsze były otwarte, ale w tym przypadku jest wiele kwestii, jakie należało wziąć pod uwagę, ze zdrowiem Michała jako priorytetem. To świetny facet z koszykarską pasją w sercu, ale też rozsądny człowiek. Jeśli nie był na 100 procent przekonany co do powrotu do gry, to nam nie pozostało nic, jak tylko uszanować.

Z zespołem trenuje Tomasz Andrzejewski. Jaka jest jego sytuacja?

- W naszej trudnej sytuacji kadrowej pojawił się pomysł by zapytać Tomka o jego sytuację. Szanuję, że Tomek przystał na naszą propozycję i będzie pojawiał się na treningach. To wielka pomoc naszego byłego gracza za którą dziękuję. Celem wyjaśnienia – decyzja jest taka, że nie zgłaszamy go do ligi.

To zupełnie na koniec: trzech zawodników ma kontuzje. Najszybciej do gry wróci Jakub Karolak?

- Kuba w poniedziałek miał kolejną konsultację, wszystko toczy się prawidłowo, wczoraj był z naszym fizjoterapeutą w specjalistycznej firmie w której już wcześniej zamawialiśmy tego typu ochronę dla graczy. Przymierzał maskę, która będzie gotowa dla niego niedługo i mam nadzieję, że wkrótce będzie do dyspozycji trenera Igora Milicicia. 20 marca lekarze określą czy będzie mógł podjąć treningi.

Co z McKenziem Moorem i Shawnem Jonesem?

- Cierpliwie czekamy. Ten pierwszy przebywa w Grecji, gdzie rehabilituje się u znakomitego fachowca współpracującego notabene z Janisem Andetokunmbo. Pod koniec następnego tygodnia zawodnik powinien zjawić się w Polsce. I wkrótce podjąć treningi.

Shawn Jones ma pękniętą kość i musimy po prostu czekać. Zawodnik wyleciał na krótko do Stanów Zjednoczonych, bo i w żaden sposób w tej chwili nie może trenować. Ma przy okazji odbyć konsultację u swojego lekarza na miejscu. Wraca do nas w ostatnim tygodniu marca i wtedy po kolejnych testach medycznych podejmie pierwsze treningi.  

Amerykanin może nie zdążyć wrócić na play-off…

- Kontuzje to element sportu i jest oczywiście taka ewentualność. Ale ryzyko jest zawsze. Być może już za miesiąc będziemy grać pełnym składem, a być może – odpukać – dojdą kolejne kontuzje albo wydarzy się coś jeszcze nieprzewidzianego. Obyśmy tylko mogli zaprezentować nasz zespół kibicom w play-off. Na dziś jednak nie panikujemy i pracujemy każdego dnia normalnie.