Oficjalna strona Klubu Koszykówki Włocławek

Zmień język:

Co dwóch Koszarków, to nie jeden

Środa, 01 Kwietnia 2009, 1:00, Michał Fałkowski

Wszelkich metod na zmotywowanie zawodników do jak najlepszej gry w play-off chwyta się Anwil Włocławek. Wczoraj do siedziby klubu zaproszony został Jarosław Koszarek – brat bliźniak Łukasza Koszarka. Studiujący i mieszkający na stałe w Stanach Zjednoczonych Jarek z zaciekawieniem obejrzał trening Anwilu, po którym udzielił nam krótkiego wywiadu.

Wszelkich metod na zmotywowanie zawodników do jak najlepszej gry w play-off chwyta się Anwil Włocławek. Wczoraj do siedziby klubu zaproszony został Jarosław Koszarek – brat bliźniak Łukasza Koszarka. Studiujący i mieszkający na stałe w Stanach Zjednoczonych Jarek z zaciekawieniem obejrzał trening Anwilu, po którym udzielił nam krótkiego wywiadu.

Mało kto wie, że najlepszy polski rozgrywający ma brata bliźniaka…

 

- Wcale mnie to nie dziwi, bo od zawsze pozostawałem w cieniu Łukasza (śmiech). Gdy on zdobywał pierwsze medale na szkolnych zawodach sportowych wywołując westchnienia koleżanek, ja siedziałem z nosem w książkach. To chyba normalne u bliźniaków, że mają zupełnie różne charaktery, temperamenty i zainteresowania. Na tym polega uzupełnianie się… Gdy Łukasz potrzebował dobrej oceny z matematyki, pisałem sprawdzian za niego. Gdy z kolei ja nie mogłem zaliczyć jakiegoś zadania na „wuefie”, on przychodził mi z pomocą.

 

To zamiłowanie do nauki pozostało ci podobno do dziś?

 

- Łukasz zawsze żartuje, że ja skończę edukację, dopiero gdy on skończy karierę sportową, ale chyba przesadza. Obecnie jestem studentem uniwersytetu Penn State, na kierunku Business Management. Dzięki stypendium mogę spokojnie studiować w Stanach, ale czasami, tak jak dziś, odwiedzam Polskę.

 

Łukasz zdradził nam, że wbrew temu co mówisz, masz pewne zacięcie do koszykówki…

 

- Nie wiem, czy to nie za dużo powiedziane, ale rzeczywiście okazuje się, że i ze mnie może być przyzwoity zawodnik. Wiesz, w Stanach każdy student musi uprawiać jakiś sport i ja wybrałem koszykówkę. Wiedziałem o co chodzi w tej dyscyplinie i postanowiłem się sprawdzić. Początki były bardzo trudne, bo trener Ed DeChellis ma komfort wyboru zawodników do drużyny uniwersyteckiej. Co roku zgłaszają się setki chętnych. Prowadzi więc drobiazgową selekcję, którą naprawdę trudno przejść. Mi się udało i z roku na rok obdarzany jestem przez niego coraz większym zaufaniem. Staram się odwdzięczyć jak najlepszą grą.

 

Możesz opowiedzieć więcej o występach w NCAA?

 

- Po ubiegłorocznym wielkim rozczarowaniu naszymi występami (bilans 15-16), teraz jest o niebo lepiej. Na kolejkę przed końcem fazy zasadniczej mamy 25 zwycięstw i zaledwie 11 porażek. Dziś [31.03 – red.] gramy z zespołem Notre Dame, ale ten mecz o niczym nie decyduje. Obecnie na mojej uczelni obchodzone jest święto studentów, dlatego trener dał podstawowym zawodnikom kilka dni wolnego. Tak, jak w każdych rozgrywkach, tak również w NCAA najważniejsza faza dopiero się rozpoczyna.

 

Zwiedziłeś Halę Mistrzów, obejrzałeś trening Anwilu, rozmawiałeś z zawodnikami. Jak wrażenia?

 

- Hala, chyba jako jedyna w Polsce jest podobna do tych z ligi NCAA. Nieco mniejsza, ale podobna. Gdy jestem w Stanach, często rozmawiam z Łukaszem przez Skype. Ja zachwalam swój campus, a on stara się przekonać mnie, że we Włocławku ma równie dobre warunki do treningu. Teraz wiem, że nie przesadza (śmiech).

 

Skoro Anwil od dwóch sezonów poszukuje równorzędnego rozgrywającego do Łukasza, to może w przyszłym sezonie powinien sięgnąć po ciebie?

 

- Nie wiem, czy Anwil stać na mnie (śmiech). A tak na poważnie, to rozważę wszelkie propozycje. Lada dzień skończę studia i będę musiał zadecydować – koszykówka, czy biznes? Dużo zależy też od mojego agenta. Jeśli zdoła zgłosić mnie do którejś z lig letnich NBA, to na pewno postawię na sport. Kto wie, może ostatecznie trafię do Włocławka… Dziś przymierzyłem nawet strój Anwilu i pasował idealnie.