- Nie dopuścimy do tego, aby historia, czyli nasza porażka z Kotwicą się powtórzyła. Jeśli chcemy zajść wysoko i odrobić straty z początku sezonu, to takich pojedynków nie można przegrywać - mówi Bartłomiej Wołoszyn.
- Nie dopuścimy do tego, aby historia, czyli nasza porażka z Kotwicą się powtórzyła. Jeśli chcemy zajść wysoko i odrobić straty z początku sezonu, to takich pojedynków nie można przegrywać - mówi Bartłomiej Wołoszyn.
Łukasz Brylski: Dwa zwycięstwa w tydzień to dobry prognostyk przed rundą rewanżową. W niedzielę pokonaliście beniaminka Polskiej Ligi Koszykówki, Sokołów Znicz Jarosław.
Bartłomiej Wołoszyn: To zwycięstwo bardzo nas cieszy, w sumie jak każde inne, ale gra już trochę mniej. W drugiej połowie wyglądało to znacznie lepiej. Do tego pojedynku przygotowywaliśmy się tak jak zawsze, chcieliśmy wygrać i zrewanżować się kibicom za wpadkę z meczu z Atlasem Stalą Ostrów Wielkopolski.
No właśnie, szczególnie w pierwszej połowie nic nie zapowiadało tak pewnego zwycięstwa. Skąd wzięły się wasze problemy w tej części gry?
- Nie da się ukryć, że Sokołów Znicz jest znacznie niżej w tabeli od nas. Nie do końca byliśmy skoncentrowani, ponieważ gdzieś w podświadomości zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jaka różnica dzieli obydwie drużyny. Niemniej jednak nasi rywale pokazali, że potrafią grać w koszykówkę. W drugiej połowie zagraliśmy zdecydowanie lepiej i na efekty nie trzeba było długo czekać. Pomimo 21 punktów przewagi na koniec, sukces nie przyszedł nam łatwo.
Co zadecydowało o tej wygranej?
- Przede wszystkim graliśmy uważnie, nie popełnialiśmy tylu strat, co rywale. Do tego było sporo asyst, więc zaprezentowaliśmy się jak kolektyw. W drugiej połowie zatrzymaliśmy zespół z Jarosławia także pod koszami. Już tak łatwo nie zbierali piłek, przez co nie mieli zbyt wielu okazji do ponawiania swoich akcji. Wyłączyliśmy także ich lidera Grady`ego Raynoldsa, który trzymał wynik. Bez jego skuteczności beniaminkowi nie szło tak dobrze. Trochę zaskoczył nas Marek Miszczuk, ale trener uczulał nas, że może się wstrzelić. Jednak kiedy się uaktywnił, było już w zasadzie po meczu.
Przeciwko Sokołowowi Zniczowi zagrałeś ponad dwadzieścia trzy minuty, do tego zdobyłeś 12 punktów i byłeś czołową postacią zespołu. Powody do zadowolenia chyba są?
- Połowicznie, bo przecież można było zagrać jeszcze lepiej (śmiech). Skuteczność mogłaby być lepsza (3/6 za 2, 1/3 za 3 – przyp. red.). Cieszyć się jednak mogę, bo to był taki mecz w sezonie, który może otworzyć mi drogę do większej ilości minut na boisku. Mam nadzieję, że ta tendencja będzie zwyżkować i takie długie występy staną się regularnością. Trener mi ufa, a ja odwdzięczę mu się dobrą grą.
Wróćmy do meczu, który rozegraliście pierwszego grudnia w Starogardzie Gdańskim z miejscową Polpharmą.
- To było ciężkie spotkanie. Pojechaliśmy tak z chęcią odniesienia zwycięstwa, gospodarze chcieli tego samego i na parkiecie było sporo walki. Nie mogliśmy pozwolić sobie na porażkę. Pomimo słabszej pierwszej połowy pokazaliśmy charakter. Wygrana bardzo nas cieszyła, zwłaszcza po tej wpadce z Atlasem Stalą u siebie. To była taka połowiczna rehabilitacja przed naszymi kibicami. Trzeba jeszcze było później pokonać Sokołów Znicz we Włocławku, aby zmazać do końca złe wrażenie.
Teraz, w najbliższy weekend będziecie grać z Kotwicą Kołobrzeg. Jest o co walczyć, ponieważ musicie się zrewanżować za porażkę z pierwszej rundy.
- Wszyscy pamiętamy jak zakończył się tamten mecz. Teraz zespół trenera Machowskiego przyjedzie do Włocławka. Nadarza się więc idealna okazja, aby odpłacić się rywalom za tamtą porażkę, która dla nas była dużym zaskoczeniem. Nie dopuścimy do tego, aby historia, czyli nasza porażka z Kotwicą się powtórzyła. Jeśli chcemy zajść wysoko i odrobić straty z początku sezonu, to takich pojedynków nie można przegrywać.
Wiesz już jaka jest recepta na zespół z Kołobrzegu?
- Nasi rywale mają dwóch dobrych, szybkich obrońców (Julien Mills i Kevin Hamilton – przyp. red.) i to właśnie nimi trzeba będzie się najbardziej zaopiekować. Jak utrudnimy im życie, to wówczas ciężej będzie się grało także pozostałym zawodnikom. Czyli kluczowa będzie dobra obrona. Nie można powtórzyć błędów z pierwszego meczu. Jestem przekonany, że spotkanie w niedzielę zakończy się naszym sukcesem. Kolejne mecze w starym roku będą bardzo ciekawe (z Victorią Górnikiem Wałbrzych i Asseco Prokomem Sopot – przyp. red.), ale jak na razie koncentrujemy się na zespole z Kołobrzegu.