- Moim zdaniem w finale powinien być Anwil i Asseco Prokom, ale te zespoły mogą spotkać się już w półfinale, więc z moich typów nici - starał się przewidzieć rozwój sytuacji w play-off Adam Wójcik. Rekordzista zdobytych punktów PLK i MVP Meczu Gwiazd zgodził się udzielić nam ekskluzywnego wywiadu.
Jest pan najskuteczniejszym Polakiem w naszej lidze (śr. 16,1 pkt.), ale to chyba nie jedyny powód, dla którego każdej hali jest pan witany z dużym entuzjazmem?
- Zdaję sobie sprawę z tego, że przez wielu mogę być postrzegany jako grająca legenda. Ja jednak nie czuję się wyjątkowo. Jestem zwykłym zawodnikiem, który po prostu wybiega na parkiet i stara się dać z siebie wszystko. Robię to, czego wymaga ode mnie trener. Zresztą, do popularności, jeśli tak to można określić, zdążyłem się już przyzwyczaić. Nie zauważam jakiejś szczególnej zmiany w stosunku do mojej osoby w porównaniu do tego, co działo się przed dziesięcioma laty. Może teraz trochę więcej osób mnie rozpoznaje.
Skoro 39-letni Adam Wójcik jest najlepszym Polakiem w lidze, to gdzie popełniono błąd, że nie ma grupy młodych koszykarzy zdolnych do zdetronizowania pana?
- Moim zdaniem 10-12 lat temu popełniono błąd w szkoleniu. Nie było systemu wprowadzania młodych zawodników do koszykówki. W czterdziestomilionowym kraju nie potrafiono nawet znaleźć kilku zdolnych chłopaków i postawić na ich rozwój. Z roczników o których mówię na mojej pozycji wyróżniają się tylko Robert Witka i Filip Dylewicz. A powinno być ich znacznie więcej. Nie chciałbym nikogo pominąć, ale w ostatnich sezonach obserwuję największy rozwój jeśli chodzi o Łukasza Koszarka. Niestety, są to tylko jednostki.
Pierwszy mecz fazy preplay-off był Pańskim 600. występem w polskiej ekstraklasie. Proszę powiedzieć, w którym momencie kariery uwierzył pan, że granie na wysokim poziomie możliwe jest przez tak długi czas?
- Nie było takiego momentu w moim życiu. Wiadomo, że długość kariery zależy od indywidualnych predyspozycji zawodnika. Ja mam to szczęście, że moja kariera przebiega bez większych urazów. Traktuję to jako swój drobny sukces. Nigdy też nie wyznaczałem sobie wieku, w którym zakończę karierę. Wiadomo, że życie płata różne figle i w każdym z kolejnych sezonów trzeba starać się dać z siebie wszystko. Nie można kalkulować, trzeba grać. Teraz również nie myślę o zakończeniu kariery. Równie prawdopodobne jest to, że potrwa ona pięć lat, jak i rok.
9694 punkty zdobyte na polskich parkietach, to kolejna liczba, która wyróżnia pana w PLK. W tej klasyfikacji pokonał pan już m.in. swojego trenera Eugeniusza Kijewskiego i legendarnych Jerzego Binkowskiego i Mieczysława Młynarskiego. Jest jeszcze jakiś rekord, który zamierza pan ustanowić?
- Moim celem nigdy nie było bicie rekordów. O tym, że przekroczyłem barierę 600 meczów dowiedziałem się na dwa dni przed spotkaniem. Nigdy też nie sumowałem zdobyczy punktowych i te 9 tysięcy oczek było dla mnie sporym zaskoczeniem. Moim zadaniem jest jak najlepsza gra, a fakt, że przy okazji pokonuje się kolejne bariery jest tylko miłym drobiazgiem. Jeśli ktoś nastawia się na ustanawianie rekordów w statystykach, to nie wróżę mu wielkiej kariery. Koszykówka to gra zespołowa i liczy się tylko to, żeby wygrał twój klub.
Liga w której dzieli i rządzi Adam Wójcik nie różniłaby się niczym od tej sprzed lat, gdyby nie fakt, że tym razem gra pan w zespole walczącym o niższe cele niż mistrzostwo Polski. Jak z perspektywy kilku miesięcy gry w PBG Baskecie ocenia pan decyzję o podpisaniu kontraktu z tą drużyną?
- Na podpisanie kontraktu z PBG Basketem złożyło się wiele spraw. Wiadomo, że sezon zacząłem we Włoszech, ale mój zespół został wycofany z ligi. Natychmiast pojawiło się kilka propozycji z Polski i powrót do kraju wydał mi się w tamtym momencie najlepszym rozwiązaniem. A Basket? Wiadomo, to beniaminek i nie można od niego wymagać, żeby od razu walczył o mistrzostwo Polski. Takie jest życie i nie zawsze się gra o najwyższe laury. Ten sezon jest dla mnie rzeczywiście wyjątkowy pod tym względem, ale nie powiedziane, że już w następnym znów nie będę mógł poczuć atmosfery rywalizacji o medale. Trzeba być cierpliwym.
Czy 12. miejsce w lidze odzwierciedla siłę PBG Basketu? Co zadecydowało o tak niskiej pozycji, bo przecież personalnie skład macie mocny?
- Myślę, że mogło być lepiej, ale jest to w dużej mierze pochodna słabego początku sezonu. Dużo kontuzji, dużo zmian kadrowych i to na pewno się w jakimś stopniu odbiło na naszej formie. Ja też dołączyłem do zespołu, gdy pierwszy skład był skompletowany. Początki bywają trudne, ale w Poznaniu nikt się nie załamuje.
Właśnie, czy widzi pan szansę na koszykówkę na najwyższym poziomie w Poznaniu?
- Z tego co wiem w tym mieście podążono tą samą drogą, którą kiedyś poszedł Prokom. Spokojnie, z roku na rok, planuje się budować coraz lepszy skład, by za kilka lat włączyć się w walkę o medale. Oczywiście nie mogę mieć pewności, że tak się stanie, ale życzę Poznaniowi wszystkiego co najlepsze.
Przyszły sezon: w Polsce, czy za granicą?
- Jeszcze nie skończył się obecny sezon, więc trudno mi odpowiedzieć na to pytanie [wywiad z 22.03.09 - red.]. Mam taką zasadę, że o kolejnych rozgrywkach myślę po zakończeniu poprzednich. To pomaga mi koncentrować się na bieżących celach. Jedno jest pewne, rozważę wszystkie propozycje, z Polski i zza granicy.
Czy policzył pan Mecze Gwiazd, w których miał Pan przyjemność wystąpić?
- Oj, nie. Już sam nie wiem ile ich było. Wiem, że poza Polską grałem w Belgii i Grecji. [W sumie A. Wójcik wystąpił w 11 Meczach Gwiazd – red.]
Wraz z Davidem Loganem zebrał pan najwięcej głosów w plebiscycie wyłaniającym uczestników Meczu Gwiazd…
- Bardzo dziękuję kibicom, którzy pofatygowali się, żeby na mnie zagłosować. To miłe, bo daje świadomość, że mnie lubią i chcą oglądać. Dzięki nim mam więcej motywacji do pracy.
W ubiegłym roku Mecz Gwiazd w dość dramatycznych okolicznościach wygrała drużyna Południa (114:112), a MVP został równie doświadczony Polak, Andrzej Pluta. Może w tym roku kolej na zwycięstwo pańskiej Północy i tytuł najlepszego gracza meczu dla pana?
- Nie wiem, czy dam radę (śmiech). Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że ubiegłoroczny tytuł MVP dla Andrzeja Pluty jest ważnym symbolem. Świadczy o tym, że w polskiej lidze warto stawiać na Polaków. Mecze Gwiazd mają to do siebie, że pokazują urok koszykówki, a nie maksymalną walkę o wynik. Wiadomo, że o końcowym rezultacie w takich spotkaniach zaczyna się myśleć w trzeciej, czwartej kwarcie, a wcześniej na boisku króluje dobra zabawa. W tym roku, zaraz po Meczu Gwiazd zaczyna się faza play-off i warszawska impreza będzie dla nas ostatnią okazją, żeby się trochę wyluzować.
Jak będzie zwracał się do pana kolega z drużyny Gwiazd Północy, młodszy o 16 lat Paweł Kikowski?
- Normalnie, czyli po imieniu. Nie czuję potrzeby, żeby którykolwiek z zawodników mówił mi per pan. W sporcie wszyscy jesteśmy równi. Gramy ze sobą, a nie przeciw sobie. A jeśli chodzi o Pawła Kikowskiego, to znamy się z kilku występów w reprezentacji i on już wie, jak się do mnie zwracać.
Takie imprezy jak Mecz Gwiazd mają na celu przede wszystkim promocję koszykówki. Dlaczego warto śledzić zmagania polskiej ligi i rywalizację międzynarodową?
- Liga jest coraz ciekawsza, bo bardziej wyrównana. Wyniki wielu meczów ważą się w końcowych minutach, a nawet sekundach. Poza tym w Polsce odbędą się Mistrzostwa Europy w koszykówce. Imprezy takiej rangi nie było u nas od bodajże 40 lat. Przyjadą do nas największe sławy i grzechem byłoby ich nie zobaczyć.
Skoro nawiązaliśmy do wydarzeń ligowych, to proszę o podpowiedź osobom grającym u bukmacherów: kto zagra w finale Mistrzostw Polski i kto wygra ten finał?
- Moim zdaniem w finale powinien być Anwil i Prokom, ale te zespoły mogą spotkać się już w półfinale, więc z moich typów nici.
Jak się pan czuł wybiegając na parkiet pańskiej ukochanej Hali Stulecia w niedawnym meczu reprezentacji Polski?
- Przypomniałem sobie stare dobre czasy, gdy hala była wypełniona po brzegi. Z tym obiektem wiążą się wspaniałe wspomnienia i ich namiastka odżyła przy okazji meczu reprezentacji. Jednym słowem, warto było wystąpić w tym meczu.
Po tym spotkaniu trener reprezentacji Muli Katzurin powiedział, że jak patrzy na pana to ma wrażenie, że nawet jak drużyna narodowa zbierze się za kolejne 5 lat, to nie zabraknie w niej Adama Wójcika. Takie słowa od uznanego w całej Europie selekcjonera muszą bardzo cieszyć…
Wywiad dla "Nasz Anwil" i www.wtkanwil.com.pl.