Oficjalna strona Klubu Koszykówki Włocławek

Zmień język:

A. Pluta: Tamte chwile wspominam szczególnie często

Piątek, 14 Listopada 2008, 1:00, Michał Fałkowski

Kontynuując podsumowanie dotychczasowej kariery ligowej Andrzeja Pluty, głos oddajemy samemu bohaterowi. Nie sposób bowiem pisać o jubileuszu Polaka bez przytoczenia jego wypowiedzi. Pluta należy do koszykarzy, którzy godzinami potrafią ciekawie opowiadać nie tylko o baskecie ale i o życiu. Zresztą, przekonajcie się sami…

Kontynuując podsumowanie dotychczasowej kariery ligowej Andrzeja Pluty, głos oddajemy samemu bohaterowi. Nie sposób bowiem pisać o jubileuszu Polaka bez przytoczenia jego wypowiedzi. Pluta należy do koszykarzy, którzy godzinami potrafią ciekawie opowiadać nie tylko o baskecie ale i o życiu. Zresztą, przekonajcie się sami…

…O pierwszych krokach stawianych w koszykówce…

 

- Zapisałem się do szkoły sportowej w której powstała klasa koszykarska. Później trafiłem do juniorów Pogoni Ruda Śląska. Miałem dużo szczęścia, bo jak na pierwszoligowy klub bardzo dobrze pracowano tam z młodymi zawodnikami. Już w wieku 15 lat zacząłem łapać się do składu i grywać po kilka minut. Gdy byłem siedemnastolatkiem jeździłem już na mecze wyjazdowe i regularnie dostawałem szanse na grę. Zresztą nie tylko ja z tamtego składu osiągnąłem coś w koszykówce. Pamiętam wszystkich wspaniałych chłopaków z którymi grałem w Pogoni i później w ekstraklasie. -

 

…O pierwszym meczu w ekstraklasie…

 

- Swój pierwszy mecz w ekstraklasie rozegrałem przeciw Śląskowi Wrocław. To było wielkie przeżycie, bo Bobry Bytom i Śląsk Wrocław były wtedy jednymi z najpotężniejszych polskich klubów. Dodatkowo moim bezpośrednim przeciwnikiem był Keith Wiliams. Pamiętam, że byłem bardzo zmobilizowany, ale i tak trafiłem tylko dwa rzuty na dziesięć. -

 

…O mistrzowskim sezonie 2002/2003…

 

- Pamiętam, że na początku miałem trochę obaw związanych z trenerem Andrejem Urlepem, który już we wcześniejszych sezonach widział mnie w składzie Śląska Wrocław. To nie tajemnica, że jestem koszykarzem który przede wszystkim ceni sobie bycie przydatnym dla zespołu i możliwość spędzania na parkiecie takiej ilości czasu, żeby móc pokazać swoje możliwości. Dlatego wcześniej odmawiałem, ale przed sezonem 2002/2003 odbyłem długą rozmowę z trenerem Urlepem. Przekonał mnie wtedy, że ciężką pracą będę mógł wywalczyć pewne miejsce w składzie. Zaufałem mu i się nie pomyliłem. Co prawda na początku były między nami pewne tarcia, ale gdy już rozpoczął się sezon wszystko ułożyło się bardzo dobrze. Trener zaufał mi a ja jemu. Chciałbym tutaj podkreślić, że Andrej Urlep jest w mojej ocenie bezapelacyjnie najlepszym trenerem z jakim kiedykolwiek współpracowałem. Sezon rozwijał się więc bardzo dobrze. Aż nadszedł najbardziej pamiętny mecz, czyli ostatnie spotkanie finału. To był przedziwny pojedynek, bo jeszcze kilka minut przed końcem przegrywaliśmy 11 punktami, a mimo to udało nam się doprowadzić do dogrywki i ostatecznie zwyciężyć. Poczułem się niesamowicie dumny, bo wcześniej niewielu dawało nam szanse na pokonanie Prokomu. To był też pierwszy złoty medal dla mnie, dlatego tamte chwile wspominam szczególnie często. -

…O (nie)świętowaniu mistrzostwa Polski 2003…

 

- Po finałowym meczu z Prokomem nie było żadnej wielkiej imprezy. Mimo, że stanowiliśmy fajną paczkę, to byliśmy już sobą bardzo zmęczeni. To był ewenement na skalę europejską, bo zaczęliśmy przygotowania w połowie lipca, a sezon zakończyliśmy 15 czerwca. Byliśmy więc ze sobą nieustannie przez prawie cały rok i zaraz na drugi dzień po finale zaczęliśmy się rozjeżdżać do domów. -

 

…O swoich następcach…

 

- Bardzo bym chciał, żeby moi synowie zostali sportowcami, a już szczególnie koszykarzami. Myślę, że mają ku temu zacięcie i może w przyszłości pójdą w moje ślady. Oczywiście nie będę ich zmuszał. W tej chwili zwracam im tylko uwagę, żeby tyle samo energii co na sport poświęcali nauce. Wtedy będą mieli większy wybór drogi życiowej. Staram się też uczyć ich szacunku dla innych, bo to bardzo ważne. Muszą mieć świadomość, że obok nich są zarówno bogatsi jak i ubożsi ludzie i wszystkich trzeba traktować tak samo. Podzielenie się z kimś kanapką może być dla nich dużą radością a dla innych cennym darem. No i dbam by zbyt dużo nie siedzieli przy komputerze. Godzina tygodniowo spędzona na graniu w gry komputerowe musi im wystarczyć. -

 

…Samokrytyka…

 

- Przyznam, że sam nigdy nie należałem do najpilniejszych uczniów. Postawiłem raczej na koszykówkę, dlatego bardzo podziwiam zawodników, którzy potrafią z powodzeniem dzielić te dwie dziedziny. -

 

…O włocławskich urzędnikach…

 

- We Włocławku czuję, że jestem osobą rozpoznawalną. Przyznam, że mam chyba dzięki temu ciut łatwiej gdy na przykład załatwiam różne sprawy w urzędach. Do tego ludzie dają mi odczuć, że mnie lubią i szanują. To niewiarygodne, ale nigdy od nikogo w tym mieście nie spotkało mnie nic nieprzyjemnego. Jestem wszystkim za to bardzo wdzięczny. -

 

…O obcokrajowcach…

 

- Dużym doświadczeniem była dla mnie gra we Francji. Poczułem jak to jest być obcokrajowcem i z jakimi problemami trzeba się zmierzyć. Myślę, że wiele mnie to nauczyło i pozwoliło zrozumieć zawodników z innych krajów występujących w polskiej lidze. -

 

…Kariera ligowa przez reprezentację…

 

- Gra w reprezentacji zawsze była dla mnie szczególnym wyróżnieniem. To nie są tylko puste słowa, to są prawdziwie wielkie emocje wiążące się z grą dla Polski. Oddałem całe swoje serce drużynie narodowej, a w zamian zostałem zauważony. Moja kariera bez gry w reprezentacji nie byłaby możliwa. -