Oficjalna strona Klubu Koszykówki Włocławek

Zmień język:

2019/2020 ANWIL WŁOCŁAWEK

Drugie mistrzostwo Polski z rzędu Anwilu Włocławek ugruntowało zespół oraz cały Klub na bardzo mocnej pozycji. Na tyle mocnej, że choć obrona złota była kluczem, coraz częściej i chętniej mówiono o rywalizacji o „coś więcej” na arenie europejskiej - w Basketball Champions League. Aby to osiągnąć, trener Igor Milicić otrzymał do dyspozycji na budowę zespołu rekordowo wysoki budżet, z pewnością najwyższy w drugiej dekadzie XXI wieku. Transfery szybko potwierdziły, że we Włocławku szykują zespół do walki na dwóch frontach.

Zanim jednak zaczęto ściągać graczy do Włocławka, jeden zawodnik z Włocławkiem musiał się pożegnać. Był nim dotychczasowy kapitan drużyny, Kamil Łączyński, z którego zrezygnowano w imię zmieniającej się koncepcji budowy zespołu. Trener Milicić postawił na mającego trudną przeszłość, acz wielkie „papiery” na granie - Tony’ego Wrotena. Amerykanin grał w przeszłości - z powodzeniem! - w NBA, a we Włocławku miał udowodnić, że może poprowadzić drużynę do sukcesów. Inne nazwiska również rozpalały zmysły: na Ricky’ego Ledo Milicić (to cytat za oficjalnym komunikatem klubu w chwili ogłoszeniu transferu) „czyhał” trzy lata, Chris Dowe miał ugruntowaną pozycję w ligach europejskich, a Rolands Freimanis za sobą kilka sezonów w najmocniejszych ligach europejskich i ponad setkę meczów w kadrze Łotwy. Jakby tego było mało, udało się pozostawić w drużynie jednego z liderów rozgrywek 2018/2019 - Chase’a Simona, a także pozyskać świetnych polskich graczy: Michała Sokołowskiego z Zielonej Góry, Krzysztofa Sulima z Torunia i Jakuba Karolaka z Warszawy. Słowem: na papierze Anwil Włocławek wyglądał wyjątkowo mocno, a świetne mecze przedsezonowe w ramach MEZ Basketball Cup z Maccabi Tel Awiw i Arką Gdynia rozpalały wyobraźnię kibiców. 

I rzeczywiście, pewna wygrana w Superpucharze Polski nad BM Stalą Ostrów Wielkopolski (95:66) oraz kilka bardzo wysokich zwycięstw w lidze (110:72 nad Polpharmą, czy późniejsze 118:74 nad GTK) pokazało, że Anwil Włocławek będzie mocny. Tego obrazu nie zmieniła nawet nieoczekiwana porażka na rozpoczęcie rozgrywek w BCL w niemieckim nowicjuszem Rastą Vechtą. 

Grupę w BCL Anwil Włocławek wylosował naprawdę wymagającą: ubiegłoroczny triumfator z Hiszpanii San Pablo Burgos, izraelski potentat Hapoel Jerozolima, grecka marka AEK Ateny. To oni, wedle opinii publicznej, mieli podzielić między siebie trzy pierwsze miejsca w grupie. Ponadto, Anwil walczył jeszcze z Teksutem Bandirma z Turcji, Pau Orthez Francji i Telenetem Antwerpia z Belgii. Po serii zwycięstw nad Bandirmą, Pau, Telenetem i Rastą, włocławianie uwierzyli, że naprawdę mogą sporo namieszać. Tercet Wroten-Ledo-Simon nie zawodził, inni gracze świetnie wypełniali swoje drugoplanowe rolę i forma Anwilu rosła. 

Gdy Rottweilery tuż przed Świętami Bożego Narodzenia pokonały u siebie jeszcze San Pablo Burgos 100:90, sytuacja wydawała się wymarzona, a bilans 5:4 dawał wielkie nadzieje na awans do kolejnej rundy.

Także w rozgrywkach Energa Basket Ligi włocławianie radzili sobie coraz lepiej. Oczywiście, w pierwszej fazie sezonu nie ustrzegli się kilku wstydliwych porażek u siebie (m. in. z Treflem Sopot 84:86 czy Hydrotruckiem Radom 78:82), ale po początkowych perturbacjach forma koszykarzy rosła. Drużynie pomagał również fakt, iż dotychczasowego centra, Milana Milovanovicia, w listopadzie zastąpił Shawn Jones, a jego angaż okazał się strzałem w dziesiątkę. Amerykanin z kosowskim paszportem potrafił np. zebrać 17 piłek w meczu z Burgos i świetnie odnajdował się w sytuacji, gdy cała uwaga rywala koncentrowała się wokół graczy obwodowych. 

A jeśli chodzi o rekordy, aż 18 asyst w meczu przedświątecznym w Ostrowie Wielkopolskim (98:96) rozdał Wroten, kluczową trójkę na wagę zwycięstwa rzucił Simon i wraz z końcem grudnia nastroje we Włocławku były naprawdę wyśmienite. 

Niestety, sytuacja zmieniła się drastycznie po nowym roku. Co prawda derby w Toruniu 5 stycznia, Anwil Włocławek wygrał naprawdę gładko (102:86), ale drużyna zaczęła przegrywać w BCL. Widoczny był brak Simona, który doznał kontuzji, a którego absencja zaburzała równowagę w drużynie. Anwil przegrał pięć ostatnich meczów w BCL i z bilansem 5:9 zakończył zmagania na fazie grupowej. Było to bardzo rozczarowujące, gdyż na przestrzeni całych rozgrywek zespół, który miał walczyć o „coś więcej” w Europie, ostatecznie zanotował tylko jedno zwycięstwo więcej, niż drużyna z sezonu poprzedniego. 

Aby zmienić sytuację i pobudzić zespół przed najważniejszymi meczami sezonu w Energa Basket Lidze, trener Milicić pozbył się coraz bardziej chimerycznego i grającego pod siebie Wrotena, a postanowił zatrudnić McKenziego Moore’a - obrońcę mierzącego aż 200 cm wzrostu. Amerykanin szybko odnalazł się w realiach chorwackiego szkoleniowca, aczkolwiek równie szybko doznał kontuzji nosa - ćwierćfinał Pucharu Polski był dla niego meczem numer trzy w barwach zespołu.

Tymczasem we wspomnianym starciu Anwil pokonał lubelski zespół 87:81 (choć wcześniej w lidze lublinianie pokonali u siebie włocławian bardzo wysoko, 96:71), a następnie ograł w półfinale HydroTruck Radom 108:98. Widać było, że drużyna złapała wiatr w żagle, a pomagał jej z pewnością fakt, że po kontuzji do grania wrócił Simon. On, wraz z Rickym Ledo i przede wszystkim Shawnem Jonesem, byli nie do zatrzymania dla kolejnych rywali, także w wielkim finale. Polski Cukier Toruń jawił się jako wymagający przeciwnik, ale po 40 minutach bardzo ofensywnego meczu, musiał uznać wyższość Anwilu (103:96), który tym samym wygrał drugie trofeum w sezonie, po Superpucharze rozgrywanym we wrześniu. MVP meczu został z 27 punktami na koncie Shawn Jones.

Na tym jednak kończą się dobre wieści z sezonu 2019/2020. Po Pucharze Polski Shawn Jones wyjechał na zgrupowanie kadry Kosowa, gdzie doznał skomplikowanego złamania, McKenzie Moore nie był zdrowy z powodu złamania nosa, a sam sezon został przerwany z uwagi na pandemię koronawirusa w połowie marca. 

W chwili zakończenia rozgrywek przez władze EBL, włocławianie zajmowali trzecie miejsce i takie też przyznano drużynie w oficjalnym dokumencie PLK. Prysły marzenia Anwilu Włocławek o trzecim mistrzostwie z rzędu, pozostał pewien niedosyt, aczkolwiek i duma z faktu, że na dwa trofea możliwe do zgarnięcia na parkiecie - Superpuchar i Puchar Polski - włocławianie oba wygrali.

Miejsce po sezonie: 3

Miejsce po rundzie zasadniczej (bilans): 3 (17/5)

Zespół: Oliwier Bednarek, Chris Dowe, Rolands Freimanis, Shawn Jones, Jakub Karolak, Przemysław Kociszewski, Ricky Ledo, McKenzie Moore, Adam Piątek, Chase Simon, Michał Sokołowski, Krzysztof Sulima, Szymon Szewczyk, Igor Wadowski

Trenerzy: Igor Milicić, Marcin Woźniak, Grzegorz Kożan.