Oficjalna strona Klubu Koszykówki Włocławek

Zmień język:

Amir Bell: Sukces drużyny ponad statystykami

Niedziela, 23 Lipca 2023, 14:50, Sebastian Falkowski

- Obrona to aspekt, z którego czerpię dużą dumę. Moje prywatne cele są ściśle powiązane z sukcesami drużyny - mówi Amir Bell, nowy rozgrywający Anwilu Włocławek.

SEBASTIAN FALKOWSKI: Cześć Amir! Co słychać w Stanach Zjednoczonych? 

AMIR BELL: Wszystko w porządku! Z jednej strony staram się wykorzystać do maksimum czas z rodziną i znajomymi, a z drugiej - ciężko pracuję, żeby być gotowym na zbliżający się sezon. 

Przypomnę Ci o pewnej akcji. Mecz w Hali Mistrzów, 84:81 dla Brose, 30 sekund na zegarze. Amir Bell bierze piłkę, gra twardo przeciwko Victorowi Sandersowi i… trafia. Pamiętasz tę sytuację? Trudno nam było ją przełknąć.

- Jak mógłbym zapomnieć! W tamtym momencie to był naprawdę wielki rzut dla mojej drużyny. Wygraliśmy i zapewniliśmy sobie awans do ćwierćfinału FIBA Europe Cup. Vic grał świetnie w defensywie, musimy to zaznaczyć. Ja miałem jednak w głowie jedno - dostać się do „mojego” miejsca i oddać dobry rzut. Stworzyć okazję. Wiem, że dla Was to nie była przyjemna sprawa, ale… ja się cieszyłem, że wpadło!

W tamtym meczu miałeś też ważny przechwyt na połowie boiska. Obrona, agresja, zaangażowanie - to zawsze były ważne czynniki dla włocławskiej społeczności. Na pewno rozmawiałeś z trenerem Frasunkiewiczem na ten temat. W końcu jego filozofia opiera się na defensywie.

- Tak, poruszaliśmy kwestię obrony. Trener powiedział mi o swoich planach. Chciałby, żebyśmy byli bardzo mocną ekipą w defensywie. Obrona to aspekt, z którego czerpię dużą dumę. To niezwykle istotne, żeby zbudować odpowiedni system - w innym wypadku nie osiągniesz sukcesu jako drużyna. Chcę dać Anwilowi właśnie te dwie rzeczy, o których mówiłeś - agresywność i zaangażowanie.   

To teraz druga sprawa - atak. Łączysz w sobie różne cechy. Możesz grać z piłką, tworzyć pozycje dla kolegów z zespołu, ale także wchodzić w buty „klasycznego” rzucającego obrońcy. W której roli czujesz się najlepiej? 

- Wiesz, nie powiedziałbym, że jakaś rola bardziej mi pasuje. Zawsze grałem natomiast jako rozgrywający. Lubię angażować moich partnerów w ofensywie, jednocześnie szukając okazji, by samemu zapunktować. Czuję się także komfortowo bez piłki. Nauczyłem się bycia strzelcem, bo czasem wymaga tego sytuacja. Tak naprawdę wszystko zależy od tego, czego w danym momencie potrzebuje drużyna. Jestem pod tym względem elastyczny. 

Co pomyślałeś, gdy wygraliśmy FIBA Europe Cup? Pojawiła się delikatna zazdrość? W końcu pokonaliście nas dwukrotnie, a mimo wszystko to my skończyliśmy z pucharem. 

- Wtedy faktycznie była lekka frustracja. Czułem, że byliśmy na tyle dobrzy, by dojść do tego samego miejsca. Niestety zawiedliśmy w kluczowym momencie. Czułem też jednak ogromny szacunek do Anwilu. Zwyciężyliśmy dwa spotkania, ale po twardej walce, wyrównanych końcówkach. Kiedy zobaczyłem skład finału, to trzymałem za Was kciuki. 

W marcu odniosłeś kontuzję, która zakończyła Twój sezon. Urazy są najgorszym elementem sportu, ale w pewnym sensie mogą czegoś nauczyć. Też masz takie zdanie? 

- Minęły już cztery miesiące… Tamten czas był trudny pod względem mentalnym. Miałem całkiem niezły sezon, a mój zespół był w środku walki o play-off. Chciałem bić się z moimi kolegami o wygrane. Było ciężko siedzieć przy linii i dopingować, bez możliwości realnego wsparcia. Na szczęście to już za mną. Myślę, że kontuzja dała mi dużo perspektywy. Na nowo poczułem, jak bardzo kocham koszykówkę. Wykorzystywałem to paliwo w trakcie rehabilitacji. Po prostu nie mogę się doczekać rozpoczęcia rozgrywek. Trenuję, by być gotowym na pełne obroty. 

Stawiasz sobie jakieś cele przez nadciągającym sezonem? Co sprawi, że za rok będziesz zadowolony? 

- Moje prywatne cele są ściśle powiązane z sukcesami drużyny. Chcę grać o mistrzostwo w lidze i europejskich pucharach. Wiem, że bez mojego zaangażowania to się nie uda - muszę być gotowy każdego dnia, bez wyjątku. Będę bardzo zadowolony, jeśli na koniec sezonu spojrzymy w lustro i powiemy: „Zrobiliśmy absolutnie wszystko, co w naszej mocy, by osiągnąć zakładane cele”. To brzmi trywialnie, ale tak - musimy dawać z siebie maksimum, od początku do końca. Z takim założeniem przyjadę do Włocławka!