Oficjalna strona Klubu Koszykówki Włocławek

Zmień język:

Jakub Garbacz: Będę walczył za Anwil

Środa, 21 Czerwca 2023, 16:08, Sebastian Falkowski

- Każdy wspiera swoją drużynę i za nią walczy, to naturalne. Ja teraz będę walczył za Anwil i tylko to się liczy – mówi Jakub Garbacz w pierwszym wywiadzie w barwach Anwilu Włocławek.

SEBASTIAN FALKOWSKI: „Jakub Garbacz, zawodnik Anwilu Włocławek” – brzmi nieźle! Przyzwyczaiłeś się już do tej myśli? 

JAKUB GARBACZ: Zmieniam klub w Polsce po czterech latach - to zawsze jest coś nowego. Już powoli przyzwyczajam się do tej myśli. Wiem, że czeka mnie spore wyzwanie. Chcę sprostać oczekiwaniom i wrócić na dobry tor. Pokazać, co potrafię. 

Po latach znów spotkasz się z Przemysławem Frasunkiewiczem. Podpisałeś kontrakt w połowie czerwca - można powiedzieć, że negocjacje przebiegły błyskawicznie? 

- Bardzo chciałem współpracować z trenerem Frasunkiewiczem, przez co wszystko było łatwiejsze. On chciał mnie w zespole, a ja chciałem dla niego grać. Znaleźliśmy wspólny język, a to jest najważniejsze. Reszta rzeczy w takiej sytuacji spada na dalszy plan. 

Skoro jesteś w Anwilu, to muszę spytać - który mecz przeciwko Rottweilerom wspominasz najlepiej? 

- Mam jedno takie spotkanie. Przyjechaliśmy do Hali Mistrzów jako Asseco Gdynia, młodym, polskim składem. Anwil był wtedy naszpicowany gwiazdami. W świetnej formie byli Ivan Almeida, Kamil Łączyński czy Josip Sobin. Wygraliśmy wtedy jednak dość łatwo. W pierwszej kwarcie trafiliśmy chyba dziewięć trójek. To był świetny mecz, bo byliśmy skazani na pożarcie, walczyliśmy o play-off, a mimo wszystko pokazaliśmy charakter i zwyciężyliśmy. 

Wracając do Ciebie - trener Frasunkiewicz zwracał uwagę nie tylko na bardzo dobre rzuty z dystansu, ale również Twój atletyzm, kończenie akcji przy obręczy. Masz to w swoim repertuarze, choć w ostatnim sezonie było tych akcji nieco mniej. W Hali Mistrzów Jakub Garbacz będzie częściej latał nad koszem? 

- Ten atletyzm miałem od zawsze. Zapewne trener pamięta, co byłem w stanie zrobić na treningach. Na pewno będę chciał wykorzystywać tę broń częściej. Rozmawiałem z trenerem Frasunkiewiczem i ustaliliśmy, że muszę iść w tę stronę. Pokazać wszystkim, że potrafię skakać. Nie po to trenuję tyle na siłowni, by moja praca poszła na marne.

Wiadomo jednak jak to jest, tak naprawdę wszystko jest oparte na taktyce. Załóżmy hipotetyczną sytuację – zawodnik ma rozpisaną zagrywkę pod rzut za trzy, dostaje stagger (podwójna zasłona - przyp.). W takim układzie będzie mały procent okazji, w których będzie mógł spenetrować i zdobyć punkty spod kosza. A tym bardziej zrobić efektowną akcję, latać nad obręczą. 

Chcesz się odbudować, grać skuteczniej. Gdybyśmy mieli dotknąć jakichś konkretnych koszykarskich obszarów, to na jakie elementy kładziesz największy nacisk? 

- Podstawą mojej gry jest fizyczność. Dzięki temu zdobywam przewagę. Na ten element poświęcam najwięcej czasu. Nie zapominam jednak o innych aspektach. Siłownia to jedno, a sala drugie. Cały czas trenuję, dokładam nowe elementy. Staram się rozwijać w każdym obszarze – nie tylko trójkach czy penetracjach, ale również np. rzutach z półdystansu i obronie. Czasami nie da się pokazać wszystkiego na boisku, bo mecz trwa tylko 40 minut, a przecież nie grasz całych meczów. W kluczowych momentach wraca się do tego, co potrafi się robić najlepiej – w moim przypadku są to rzuty z dystansu. W tym sezonie jednak na pewno zaskoczę pozytywnie wiele osób swoimi zagraniami.  

Jak sam mówiłeś, razem powinniśmy patrzeć w przyszłość. Zamknijmy więc raz na zawsze temat przeszłości. Wiem, że z Twojej strony nie ma żadnej „złej krwi” w kierunku kibiców Anwilu, a sytuacja z Hali Mistrzów sprzed roku już dawno się zatarła. 

- Dokładnie, nie ma żadnej złej krwi. To jest sport, emocje. Jest nowe rozdanie. Liczy się tu i teraz. Trzeba patrzeć w przyszłość, walczyć o swoje i wygrywać. Na tej samej zasadzie – nie będę zły, kiedy wrócę do Ostrowa Wielkopolskiego w roli zawodnika Anwilu i kibice będą na mnie buczeć. Każdy wspiera swoją drużynę i za nią walczy, to naturalne. Ja teraz będę walczył za Anwil i tylko to się liczy. 

W tym sezonie znów czeka Cię gra na dwóch frontach, do tego reprezentacja Polski… Szykuje się naprawdę pracowity sezon. Cóż - świetnie się składa, bo nie wyglądasz na zawodnika, który lubi się nudzić.

- Im więcej grania, tym lepiej. Chyba każdy koszykarz to lubi. Granie na dwóch frontach to dodatkowa motywacja, bo dwa razy w tygodniu trzeba być świetnie przygotowanym, by sprostać temu wysiłkowi, zarówno pod względem fizycznym, jak i mentalnym. Nie da się tego zrobić bez mocnego przepracowania okresu przygotowawczego. I dlatego… Ja już trenuję. Po sezonie miałem tylko minimalną przerwę. Robię wszystko, by złapać jak najlepszą formę i utrzymać ją przez całe rozgrywki.