Oficjalna strona Klubu Koszykówki Włocławek

Zmień język:

2004/2005 ANWIL WŁOCŁAWEK

Przed sezonem, pierwszym udanym ruchem włodarzy klubu było przedłużenie umowy z trenerem Andrejem Urlepem. We Włocławku zostali również: Gatis Jahovics, Gintaras Kadziulis, Tomas Nagys i Robert Witka. Zbiórki i punkty spod kosza mieli zapewniać nowopozyskani Malcolm Mackey i Hubert Radke. Ten pierwszy już na początku listopada pożegnał się z drużyną. Przyczyną zwolnienia środkowego nie była wcale słaba gra, bo w trakcie meczów był dość przydatny. W ocenie Andreja Urlepa nie grał jednak dla drużyny, a to było przecież podstawą jego filozofii trenerskiej. Doskonale rozumieli to inni nowi zawodnicy Przemysław Frasunkiewicz, Dante Swanson i Kestutis Marciulionis, a także sprowadzeni w trakcie sezonu rozgrywający Edward Scott i środkowy Dusan Jelić.

Anwil rozpoczął sezon od mocnego uderzenia: wysoko pokonał Unię Tarnów, by w następnym meczu wprost zdemolować Atlas Stal Ostrów Wlkp. W nieprzyjaznej dla gości hali przy ul. Kusocińskiego punkty zdobywało aż 11 zawodników Anwilu (w tym sześciu zanotowało dorobek dwucyfrowy) i mecz zakończył się wynikiem 114:76. Opromienieni tym zwycięstwem włocławianie nie zamierzali zwolnić tempa. Wygrali 6 kolejnych spotkań, w tym ze Śląskiem na wyjeździe i Prokomem u siebie. Pierwszej i drugiej porażki doznali dopiero w derbach regionu, ulegając kolejno Noteci Inowrocław i Astorii Bydgoszcz.

Szereg sukcesów przerywany tylko sporadycznymi porażkami napawał optymizmem. Nikt jednak nie zapominał, że na sopocki Prokom może to nie wystarczyć. Dlatego pod koniec okna transferowego Anwil postarał się o wzmocnienia. Najbardziej spektakularnym transferem było zatrudnienie Joe Crispina, zawodnika z przeszłością w NBA. Już w swoim debiucie przeciw Polpharmie rzucił on 17 punktów, będąc najskuteczniejszym graczem zespołu. Co ciekawe, świetnie zagrali również dwaj inni debiutanci: 17 punktów zdobył Dragan Vukcević, a 14 Ed Scott. Do końca sezonu zasadniczego Anwil wygrywał już regularnie, żeby przed play-off zająć drugą pozycję w tabeli Era Basket Ligi.

Ćwierćfinałowym rywalem włocławian był Deichman Śląsk Wrocław. Odwieczny przeciwnik postawił duży opór w Hali Mistrzów, ulegając dwukrotnie zaledwie różnicą 2 punktów (76:74 i 86:84). Trzeci mecz, pewnie wygrany przez Śląsk 90:72 mógł być zwiastunem kłopotów. Na szczęście tak się jednak nie stało. Po znakomitej drugiej połowie kolejnego spotkania Anwil wysoko pokonał wrocławian 101:84 i mógł się cieszyć z awansu do półfinału.

Na tym etapie los złączył włocławian z drużyną, która w poprzednim sezonie pozbawiła nas brązowego medalu - Polonią Warszawa. Władze ligi zadecydowały, że w tym roku rywalizacja w ćwierćfinale toczyć się będzie do 4 zwycięstw, więc Anwil musiał się mocno napracować, by rewanż był udany. Dzięki znakomitej skuteczności Vukcevicia, Crispina i Kadziulisa połączonej z walecznością całego zespołu udało się osiągnąć upragniony awans do finału. Stan rywalizacji 4:1 nie pozostawia złudzeń kto z pary Anwil - Polonia był lepszy.

Rywalem w walce o złoto był ligowy potentat, Prokom Trefl Sopot, który we wcześniejszych etapach play-off szybko wyeliminował Polpharmę i Turów. Zgodnie z tradycją i nie bez racji podopieczni Eugeniusza Kijewskiego znów postrzegani byli jako główny kandydat to ostatecznego triumfu. Już jednak pierwszy mecz w Sopocie pokazał, że Anwil tanio skóry nie sprzeda. Włocławianie ulegli co prawda 75:72, ale zmusili zaawansowanych wiekiem gospodarzy do ogromnego wysiłku. Zaprocentowało to w następnym meczu. Andrej Urlep nakazał w nim szybką grę z kontry, za którą zmęczeni sopocianie zupełnie nie nadążali. Dobra taktyka, w połączeniu z fenomenalną skutecznością Joe Crispina (8 x 3) dała Anwilowi zwycięstwo 85:75 i nadzieje na jeszcze lepszy wynik we Włocławku. Te szybko ostudziła druzgocąca porażka 74:41. O tym meczu trzeba chyba zapomnieć i tak też uczynili włocławscy koszykarze. Czwarty mecz finałowy przebiegał już pod ich dyktando. Jak zwykle imponowali żelazną obroną i konsekwencją w ataku, co przełożyło się na rezultat 77:57. Od stanu rywalizacji 2:2 wygrywali już jednak tylko mistrzowie Polski. Dysponując szerszym i bardziej doświadczonym składem pokonali Anwil u siebie 77:63 i we Włocławku 72:67. Zwłaszcza ostatni mecz udowodnił, że drużyny prowadzone przez Andreja Urlepa mają charakter. Przez trzy kwarty nasi koszykarze nie ustępowali kroku gwiazdom z Sopotu. W ich grze widać było wiarę w zwycięstwo i ogromną ambicję. Dopiero ostatnia odsłona za sprawą celnych rzutów z dystansu dała gościom kolejny tytuł, a walecznym zawodnikom Anwilu na osłodę pozostały srebrne medale.

Sezon 2004/2005 wypadł więc na miarę oczekiwań naszego klubu. Oczywiście, żal jest przegranego finału, jednak zdobycie wicemistrzostwa Polski zawsze trzeba traktować jako sukces. Zwłaszcza, gdy dysponuje się znacznie mniejszymi środkami finansowymi niż najważniejszy rywal. Po sezonie Anwil pozostawił dobre wrażenie, jeszcze raz udowadniając, że w skali naszej ligi jest drużyną nieprzeciętną.

Miejsce po sezonie: 2

Miejsce po rundzie zasadniczej (bilans): 2

Zespół: Joe Crispin, Przemysław Frasunkiewicz, Michał Gabiński, Seid Hajrić, Gatis Jahovics, Dusan Jelić, Gintaras Kadziulis, Tomasz Kwiatkowski, MalcomMackey, Kestutis Marciulionis, Tomas Nagys, Wacław Piński, Hubert Radke, Edward Scott, Rinalds Sirsnins, Dante Swanson, Dragan Vukcević, Robert Witka

Trenerzy: Andrej Urlep, Igor Griszczuk (asystent), David Dedek (asystent), Boban Mitev (asystent)

Stoją od lewej: David Dedek, Piotr Abrolat, Gatis Jahovics, Seid Hajrić, Gintaras Kadziulis, Hubert Radke, Rinalds Sirsnins, Wacław Piński, Dante Swanson, Michał Bruź, Kestutis Marciulionis, Michał Gabiński, Andrej Urlep, Igor Griszczuk, Boban Mitev

W pierwszym rzędzie od lewej: Robert Witka, Tomas Nagys, Przemysław Frasunkiewicz, Michał Szydłowski, Tomasz Kwiatkowski