Oficjalna strona Klubu Koszykówki Włocławek

Zmień język:

Arkadiusz Lewandowski: Gramy tak, jak oczekiwałem

Poniedziałek, 01 Stycznia 2018, 15:10, Michał Fałkowski

Za nami rok 2017. Zapraszamy zatem na wywiad z prezesem zarządu KK Włocławek S.A., Arkadiuszem Lewandowskim. Sternik klubu podsumowuje minione 12 miesięcy i mówi o przyszłości.

Michał Fałkowski: Za nami rok 2017. Poproszony o podsumowanie, powiedział pan w gazetce meczowej Anwil Team tak: „Choć wszyscy mają w pamięci ćwierćfinałową łyżkę dziegciu z poprzedniego sezonu, uważam, że mijający rok był dobry na koszykarskiego Włocławka. Wiele radosnych momentów zostało uwieńczonych zdobyciem Superpucharu”. Może pan to rozwinąć?

Arkadiusz Lewandowski: Wygrany Superpuchar, od stycznia do play-off bez porażki we własnej hali, 12 meczów wygranych z rzędu, teraz bilans 12:2. Do tego frekwencja świadcząca o ogromnym zainteresowaniu koszykówką we Włocławku. To przecież dobre rzeczy, prawda? Przegraliśmy ćwierćfinał i… niestety beczkę miodu łyżka dziegciu zmarnuje… Co z tego, że wygraliśmy do play-off wszystkie mecze u siebie? Co z tego, że w bieżącym sezonie mamy bilans 12:2 bez porażki u siebie? Taki to ten rok był…

Czy poza zdobyciem Superpucharu, będzie pan wspominał jakiś pojedynczy mecz z większym sentymentem?    

- Przedostatni mecz rundy zasadniczej w Toruniu. Dobry koszykarsko, była transmisja TV, no i kibice! To co zrobili nasi kibice było nie–wia–ry–go–dne! I za to dziękuję po raz kolejny. Przyznaję, że przez chwilę przypomniał mi się mecz w Pireusie z Olympiakosem, gdy dawno temu pracowałem w Asseco Prokomie i graliśmy tam ćwierćfinał Euroligi. Śmiało mogę porównać włocławskich kibiców w Toruń Arenie do tych szalonych Greków z Pireusu.

Gdyby wziąć pod uwagę suche statystyki – choć wiadomo, statystyki nigdy nie oddają pełnego obrazu – Anwil wygrał w 2017 roku 33 mecze: 30 ligowych, dwa w Pucharze Polski i jeden, wspomniany Superpuchar. Przy ośmiu porażkach odsetek wygranych wynosi ponad 80 procent. To bardzo dużo…

- Dlatego twierdzę, że to był dla Włocławka dobry koszykarsko rok. W ostatnich sezonach pobiliśmy rekordy wygranych klubowych, zespół w zasadzie nie przegrywał we własnej hali. Statystycznie wyglądamy dobrze. Przegraliśmy jednak ten nieszczęsny ćwierćfinał i w zasadzie tylko z tego jesteśmy rozliczani. Ale musieliśmy wziąć to na przysłowiową „klatę”.

Czyli zatem mamy do czynienia z paradoksem? W tak dobrym pod względem skuteczności roku, Klub doznał jednocześnie wielkiej traumy. Kończąc już ten wątek, długo trzymał pan w sobie negatywne emocje po zakończeniu rozgrywek 2016/2017?

- Wciąż trzymam, ale może już dość o tym. Skupmy się na przyszłości.

Czy decyzja o pozostawieniu w roli pierwszego trenera Igora Milicicia, a w dalszej konsekwencji powierzenie mu budowy kolejnego zespołu, była najtrudniejszą w pana kadencji?

- Nie. Najtrudniejszą była zgoda na rozwiązanie kontraktu z Dulkysem. Do dziś mnie to uwiera. Ale trzeba było ratować klub przed upadkiem. Taki był wówczas paskudny czas. Przyznaję, że jeśli nasz litewski kolega wyrazi chęć, a Trener zechce z nim pracować – podpiszę go w Anwilu natychmiast i choć trochę spłacę kibicom dług z tamtego sezonu. Może już nawet w przyszłym sezonie, kto wie…

Trochę uciekł pan od pytania o ponowny wybór trenera Igora Milicicia?

- Z jednej strony wiedziałem, że przegraliśmy rywalizację, której – wedle wszelkich argumentów – nie mogliśmy przegrać. Z drugiej jednak, przez dwa lata pracy we Włocławku Anwil Włocławek był non stop w czołówce i to właśnie dzięki trenera Milicicia oraz jego sztabowi znów staliśmy się tym Anwilem, do którego każdy przeciwnik podchodzi z respektem. Owszem, były wahania, dyskusje, ale decyzja została podjęta i teraz już nie ma sensu wracać do tamtego momentu.

Wśród wielu opinii przed sezonem 2017/2018, nie brakowało takich, że Anwil nie będzie tak silny, jak w sezonie 2016/2017 i że zaprzepaszczona została wielka szansa. Tymczasem „Anwil Włocławek 2.0”, jak zgrabnie ujął to kilka miesięcy temu trener Igor Milicić, spisuje się od początku sezonu… No właśnie – jak? Na miarę oczekiwań czy jednak powyżej oczekiwań?

- A ja się zastanawiam skąd się brały te opinie? Wiele opinii formułowanych jest „tu i teraz”, bez znajomości pełnego obrazu spraw. Zróbmy sobie rachunek sumienia: ilu z nas przed sezonem zarzekało się, że nie będzie przychodzić do Hali Mistrzów, negowało wszelkie decyzje, a wczoraj na meczu z Treflem skandowało nazwiska trenerów i koszykarzy?

Mamy czasy bardzo źle pojętego egalitaryzmu publicznego dyskursu – wrzucamy najczęściej w Internet byle jaką opinię i bum, niech żyje swoim życiem! A że okoliczności są zupełnie inne? Cóż z tego? Wracając do kwestii – wiedzieliśmy z Igorem od początku jak chcemy zbudować zespół, że będą konkretne korekty i wiedzieliśmy, że – pomimo niższego budżetu na zespół – będzie on miał potencjał na czołówkę ligi. Gramy tak, jak oczekiwałem.

Prawda jest taka, że trudno sięgnąć pamięcią do rozgrywek, w których Anwil na koniec roku kalendarzowego miał bilans 12:2…

- To fakt. Dodajmy do tego, że w zeszłym sezonie wygraliśmy kolejnych 12 meczów na koniec rundy zasadniczej. Jeszcze wcześniej pobiliśmy klubowy rekord wygranych we własnej hali. To dobre liczby, które o czymś  świadczą.

Ale z drugiej strony, jak uczy życie, obecny bilans nic nie gwarantuje. Wszystko rozstrzygnie się za kilka miesięcy…

- Tak. Taka „uroda” rozgrywek sportowych z play-off. Możesz być gościem przez cały sezon, przegrywasz play-off i tylko o tym kibic pamięta. Trochę to niesprawiedliwe, ale nikt nie mówi, że w życiu zawsze jest sprawiedliwie. Spójrzmy na sytuację Asseco Gdynia. Super zaczęli sezon, graliśmy w Gdyni mecz lidera z wiceliderem PLK. Wszyscy zachwycali się świetną robotą w Gdyni, „Franc” był super trenerem, zawodnicy mieli iść do kadry. Po czym Asseco przegrało trzy mecze w ostatnich sekundach, po ostatnich, często zupełnie ekwilibrystycznych, rzutach rywali, spadło w tabeli i… nagle pojawiły się tytuły: "Gdynia, mamy problem!". Czy to sprawiedliwe? Nie, ale w sporcie trzeba mieć dużo pokory. Jej lekcją był nasz poprzedni sezon, a za ten i tak każdy rozliczy nas za play-off a nie za 12:2 dziś.

Myśli już pan o tym, co przyniesie los pod koniec kwietnia, w maju czy nawet czerwcu?

- Nie. 3 stycznia jest mecz w Zielonej Górze. I na tym trzeba się skupić. Tego mnie nauczyli Andrej Urlep, a później Tomas Pacesas.

Między sezonami w roku 2017, wrzesień upłynął pod znakiem wspomnień 25-lecia gry klubu w ekstraklasie. Potocznie mówiąc: kawał historii klubu za nami…

- Super sprawa. I przyznaję, mam satysfakcję, że przez prawie 20 lat miałem okazję tę historię współtworzyć. Anwil klubem wielkim jest i basta. I będzie. Z Lewandowskim czy bez niego. Są świetni sponsorzy, wymagający ale fantastyczni kibice, jest całe grono ludzi tworzących ten klub, którzy znają się na swojej robocie i wszystkim wam po kolei chcę po raz kolejny podziękować za tworzenie wielkości Anwilu Włocławek. To nasze wspólne dzieło.

25 lat za nami, wkraczamy w nowe ćwierćwiecze. Z jakimi nadziejami?

- Jeśli wszystko pójdzie jak trzeba – mam nadzieję na zawarcie dobrych umów z naszymi sponsorami na kolejne sezony i wreszcie chciałbym móc zakomunikować kibicom, że mamy na tyle zaplecza finansowego i w związku z tym sportowego, by grać w europejskich pucharach… To m.in. ta stracona szansa z poprzedniego sezonu.

Kibice od tygodni rozprawiają i oczekują wzmocnień zespołu, a konkretnie zawodnika na pozycję rozgrywającego. Na prezent pod choinkę już za późno, ale kto wie co przyniesie styczeń czy luty?

- Rozgrywanie w zespole jest na dobrym poziomie. Podobnie na innych pozycjach, chłopaki robią po prostu dobrą robotę. W końcu 12:2 samo się nie zrobiło. Jeśli jednak zajdą okoliczności i będzie potrzeba wzmocnienia, to pewnie zapadną odpowiednie decyzje. Na pewno nie spieszymy się nigdzie i nie będziemy szukać kogokolwiek na zasadzie, że Stal zatrudniła Pinkney’a, Stelmet Muricia, MKS ściągnął Mladenovicia, więc i my koniecznie też musimy dokonać korekty. Dokonamy zmiany w sytuacji, gdy uznamy, że okoliczności są odpowiednie, a nowy zawodnik znacząco wzmocni nasz zespół.

Po sezonie 2017/2018 wygaśnie umowa ze strategicznym Sponsorem klubu, firmą ANWIL S.A. Czy klub prowadzi już rozmowy w sprawie prolongowania kontraktu i czy otrzymał jakieś pozytywne sygnały ze strony Sponsora?

- Współpraca z Firmą i panem Prezesem Podgórskim jest więcej niż wzorowa. To człowiek, który zna się na sporcie, jest naszym wielkim kibicem, jest wymagający, ale sprawiedliwy i bardzo przychylny. Wymarzony sponsor i najlepszy Szef Sponsora, jakiego można sobie wyobrazić. Szanowni Państwo, bądźcie spokojni – będzie odpowiedni czas, będą też dyskusje o nowej umowie.